niedziela, 30 września 2012

Owsiane Ciasteczka z Masłem Orzechowym i Pestkami Dyni ♥

Zdecydowałam, że pomimo tego, że obiecałam sobie , że będę wstawiała PO przepisie ( a nie jakieś wariactwo z trzema ;-)  ! ) dziennie , muszę...po prostu muszę ...napiać o NICH od razu !!! Ups napisałam "napiać" a nie "napisać" ? Aaaaach to pomyłka czysto freudowska !!! Bowiem ciasteczka są tak pyszne, że pisać się o nich nie da, można tylko PIAĆ i pisać ody na ich temat ♥ Czuję, że przegrałam w tej chwili moją duszę.. moje przyszłe studia....moją szkołę ... moje pasje.... ( O! ) i moją figurę..."Wszystkie plany bliższe i dalsze oficjalnie odwołuję , na rzecz siedzenie z kubeczkiem gorącej herbaty , napychając sobie do ust na raz tyle tych ciasteczek ile się da!!!" to była moja pierwsza myśl po ich spróbowaniu....i druga też..i trzecia..i czwart..NIE ! Uznałam, ze jeżeli natychmiast o nich nie napiszę to nie tylko nie oddam w pełni ich cudowności ale też nic mnie od nich nie odciągnie ...A ja mam jeszcze tyle do zrobienia ! Jakie są ♥ ? AAAAAAAAAAAAACH nie każcie mi zaczynać ! Mięciutkie, wilgotne, moooocno orzechowe, przepysznie owsiane, z chrupiącymi pestkami dyni którym posypałam "eksperymentalnie" tylko kilka ciastek ( mea culpa ...mea culpa... ) ,  i większość z nich już zjadłam więc nie wiem czy na zdjęciach je uświadczycie ;-) Ale to chyba najlepsza rekomendacja, więc nie wahajcie się - sypcie te pestki dynie , jak to się mówi, PO CAŁOŚCI ! W końcu nadchodzi jej pora roku ♥ !
P.S. A przepis tak jak sobie obiecałam wstawiam dzień po , mogę więc zdać relację na temat ich przechowywania - następnego dnia wciąż ( o ile nie bardziej ...) są przepysznie mięciutkie , kruchutkie i wilgotne! UWAGA bardzo łatwo się kruszą więc apeluję o niezbyt długie trzymanie ich w rączkach - zamiast kruszenia się w dłoniach, niech "robię" to do czego zostały stworzone - niech rozpływają wam się w ustach ♥ !

P.P.S A przepis podpatrzyłam sobie na blogu Filozofia Smaku , bardzo dziękuję autorce bloga ! To najlepsze ciasteczka jakie jadłam w życiu ♥ ! Tylko pamiętajcie o tych pestkach dyni !










Składniki:
-110 g masła
-110 g masła orzechowego ( ja dałam  troszkę więcej - wyszły bardzo kruche i bardzo wilgotne ! )
-1 jajko
-2/4 szklanki białego cukru
-1/4 brązowego cukru
-3/4 szklanki mąki pszennej
-pół łyżeczki sody oczyszczonej
-łyżeczka proszku do pieczenia
-łyżeczka olejku waniliowego
-1 i 1/4 szklanki płatków owsianych ( górskich )
-podprażone na patelni pestki dyni ( ale bardzo polecam również oprószenie ciastek kruszonymi migdałami , lub prażonym słonecznikiem ; te wersje również zdjęć nie doczekały ;-) !)









Mikserem ucieramy mikserem oba masła ( zwykłe i orzechowe ). Dodajemy cukier i ucieramy dalej. Dodajemy olejek waniliowy, roztrzepane jajko i  ponownie miksujemy. W osobnym naczyniu przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i sodą kuchenną. Dosypujemy mąkę do mokrych składników. Od tego momentu nie używałam już miksera w obawie przed ty, że masa okaże się zbyt dobrze wymieszana ( czyt. zbyt leista ). Mąkę mieszałam do składnikó mokrych przy użyciu silikonowej łyżki - mieszamy dokładnie , do połączenia się składników. Na koniec dodajemy płatki owsiane i dokładnie łączymy je ( ponownie łyżką ) z masą. Masę wyrabiamy ( jeżeli jest zbyt kleista - podsypujemy mąką pszenną ), formujemy z niej kulę i wkładamy na około 30 minut do lodówki ( ja wyszłam spotkać się z przyjaciółką , więc w połączeniu z dłuuugą drogą powrotną do domu [ ach ta protestacja w centrum ] , masa siedziała w lodówce około 3 godzin ). Ze schłodzonej masy  formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego ( ja zrobiłam większe bo lubię jak ciastka są duże ♥ !!! ), układamy je na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce  i robimy znany wam z Marcepanków wzorek "widelcowy" ( raz pionowo, raz poziomo aż na ciastkach zrobi się kratka ). Posypujemy ciasteczka pestkami dyni. Ciasteczka pieczemy w temperaturze 180 C przez około 12 minut. Blaszkę wyjmujemy z piekarnika , przed przełożeniem ciastek na kratkę, studzimy je ( muszą troszkę stwardnieć , inaczej się rozpadną ! ).
Wystudzone ... jemy ... zachwycamy się....uzależniamy .. szukamy grupy wsparcia dla Ciasteczkożerców ;) !













Voila ! Bon Appetit ♥ !




sobota, 29 września 2012

Scone z Czekoladą ♥

Paradoksalnie właśnie te leniwe... sobotnie....rozlazłe...ciągnące się czasem 1,5 godziny  śniadania , wymagają najwięcej pracy ( tak tak, leniwe ale wymagają PRACY ) i odpowiedniego zaplanowania. Nie ma dla mnie nic gorszego niż obudzić się w chłodny sobotni poranek z głową wciąż zaprzątniętą przemyśleniami na temat tego co zrobić na sobotnie śniadanie tak żeby było wyjątkowe a następnie czy mam w domu wszystkie składniki i ...i jak do tego dojdzie jeszcze to, że na przykład nie mam w domu ani jednego jajka albo ani grama mąki to...oooo NIE !  Nie , nie i jeszcze raz nie ! Śniadania sobotnie planuję w piątek wieczorem i już wtedy szykuję na nie całą "ciężką artylerię" ! :D Tym sposobem budząc się leniwie ( choć wcześnie, taki ze mnie ranny ptaszek ! ) wiem dokładnie co zrobię i bez myślenia zabieram się do przygotowywania rajskiego posiłku ♥ A więc dzisiaj były scone's !!! Ale nie takie zwykłe ! Tylko takie , do których długo nie byłam przekonana ..bo jak niby te delikatne , mało słodkie angielskie bułeczki ( wprost idealne do masełka, miodu , dżemu i, dla niektórych, delikatnej śmietanki ) , wypiekać z czekoladą ( ? ) i to jeszcze przekładać Nutellą ( ??? ) ♥ Brzmi dziwnie ? Kochani moi, jeżeli tak, to uświadamiam was , że jesteście w błędzie ! To absolutnie RAJSKIE połączenie i nic tak nie nastawia pozytywnie do życia jak gorące , delikatne bułeczki z rozpływającymi się w ustach kawałkami czekolada, topiącym się na nich masełkiem, albo w wersji hard-pleasure, z Domową Nutellą  ♥ ! Oooo właśnie wpadłam na doskonały pomysł ! Następnym razem zrobię do nich domową Konfiturę z Pomarańczy ! Przecież to sprawdzone, klasyczne i wprost domagającej si,ę boskiej czci , połączenie ! Co wy na to ? Robimy Scone z Czekoladą i Konfiturą Pomarańczową ♥ ?
P.S. A przepis pochodzi z książeczki kucharskiej "Czekolada" !  Pamiętacie ją z wczorajszego Pieczonego Puddingu Czekoladowego  ♥ ?    










Składniki ( na ok. 9 sztuk bułeczek ) :
-225 g mąki pszennej
-2 łyżki proszku do pieczenia
-50 g deserowych chipsów czekoladowych ( można użyć po prostu połamanej na małe kawałeczki gorzkiej czekolady )
-5 łyżek masła
-ok 150 ml mleka ( ale niezupełnie.... przeczytajcie dokładnie opis czynności ! )
-1 łyżka białego cukru
Przyznam się, że ponieważ piekłam bułeczki ( jak zwykle ) tylko dla mnie i mojej mamy, obcięłam proporcję moich bułeczek o połowę ( tak więc na zdjęciach są cztery ) ale podaję proporcję oryginalne na dziewięć sztuk. Tak gwoli wyjaśnienia, żebyście po obejrzeniu zdjęć nie pomyśleli , że nie umiem liczyć ;-)  ! 






Masło przesiewamy w misie z proszkiem do pieczenia , następnie ucieramy mikserem z masłem. Dodajemy chipsy czekoladowe i cukier i mieszamy całość przy użyciu silikonowej lub drewnianej łyżki ( BROŃ BOŻE MIKSERA ! ). Teraz ostrożnie, stopniowo dolewamy mleka ALE nie całe 150 ml tylko po troszeczku ( bardzo  małymi porcjami dolewamy mleka ) , mieszając po każdym dolaniu mieszamy masę i sprawdzamy czy ma odpowiednią konsystencję , powinna być gładka i dobrze się ugniatać. Podsypujemy troszeczkę mąką pszenną i wyrabiamy w dłoniach, następnie rozwałkowujemy na oprószonej mąką stolnicy i kroimy na 9 grubych, kwadratowych części. Układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce i pieczemy w temperaturze 220 C przez około 12 minut aż bułeczki wyrosną i będą złociste ♥ !


Podajemy na gorąco ♥ !












Voila ! Bon Appetit ♥ !





piątek, 28 września 2012

Pieczony Pudding Czekoladowy ♥

Po zaliczeniu wszystkich ważniejszych testów w szkole, przyszła w końcu ta jedyna upragniona chwila odpoczynku ... chwila dla mnie. Tak więc nie myśląc długo zdecydowałam się w końcu wyjść z domu , w którym z powodu nawału nauki spędzałam jak na mnie stanowczo za dużo czasu... a to przecież ostatnie w miarę ciepłe dni ! Przespacerowałam się chwilkę , napawając się wolnością i chwilą relaksu kiedy pomyślałam sobie, ze może czas na nową książkę kucharską. Książki kucharskie uwielbiam i nic mnie nie obchodzi , że jest internet i "foodnetwork" i w ogóle... Książka kucharska to jednak konkret i coś co przekaże moim dzieciom... w stosownym czasie ;-) Weszłam więc do ulubionej księgarni, szybko namierzyłam moim łakomym oczkiem książki kucharskie dotyczące wypieków i deserów i z pokaźnym stosikiem usadowiłam się, swoim zwyczajem, na ziemi , oparta plecami o ( rzadko odwiedzany ) regał z książkami ekonomiczno-biznesowymi ;-) Co do pierwszej książki ,to nie łudziłam się nawet , ze ją kupię , wzięłam ją tylko z półki bo zwyczajnie  mnie zachwyciła ....Grube , piękne wydane tomiszcze okazało się książką kucharską ...dla dzieci :-) W środku oprócz stosunkowo prostych, pomysłowych , niecodziennych przepisów ( jak najbardziej nadających się dla kucharzenia dla dzieci ), znajdują się przepiękne obrazki, historyjki wprowadzające do każdego przepisu i zabawne rady, wierszyki...I cóż z tego, ze kompletnie się dla mnie nie nadaje ...? Kupiłabym ją moim dzieciom! Marzę o tym ! Tylko, że nie mam dzieci ... Wy jednak kupcie a ja liczę na cud i mam nadzieję, że za te -naście lat ta książeczka wciąż jeszcze będzie w obiegu. Wracając do książeczek kucharskich , pozostałe dwie odrzuciłam gdyż ...nie miały zdjęć ! Jedna miała jakieś mazaje , które "artystycznie" przedstawiały artystyczną wizję tego co autor "mazaja" uważał za Tort Szwarcwaldzki ! Kompletnie nieużyteczne bo wyobraźcie sobie , że pieczecie Stefankę albo sękacz i nawet nie wiedzie jak ma w efekcie wyglądać ! Pozostały dwie... jedna bardzo niepozorna , malutka o nazwie "Czekolada" i wyglądająca z pozoru bardziej jak dodatek do poradników dla gospodyń domowych niż jak książka kucharska, jednak zawartość książeczki bardzo mi odpowiadała. Dużo ciekawych przepisów ( opatrzonych zdjęciami, także procesu wypieku smakołyku ), dużo klasyków z czekolady ( Sachertorte, Diabelski Tort, Szwarcwaldzki, soufflet czekoladowy... ) ale także dużo intrygujących nowych przepisów ! Ale pozostała jeszcze ostatnie  książka ...O dziwo, pod tym samym tytułem "Czekolada"  ( z pozoru stosownie droższa ) pięknie wydana , w dużym formacie, obita pięknym materiałem okładka ze złotymi tłoczonymi literami , wstążki, pozłocone strony, no cudo ! A w środku.... przyrzekam, że DOKŁADNIE to samo !!! Takie same przepisy, z takimi samymi zdjęciami , taka sama ich ilość i porządek, każdy opatrzony taką samą notką jak w tej małej, niepozornej książeczce ! Czegoś takiego jeszcze nie widziałam! BEZ WAHANIA pomaszerowałam rozbawiona odkryciem do kasy aby zakupić...małą niepozorną książeczkę, pełną niebiańskich przepisów, których możecie wyczekiwać na blogu !
 ZACZYNAJĄC OD DZIŚ !
Bowiem bez wahania , postanowiłam wypróbować przepis z książki ...i padło na Pieczony Pudding Czekoladowy! No ale dość paplania , gaworzenia - bierzmy się do kucharzenia ♥ !




Składniki :
-75 g ciemnej czekolady dobrej jakości
-100 g masła
-100 g mąki
-100 g białego cukru
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-1 łyżeczka olejku waniliowego
-300 ml mleka
-4 łyżki kakao


Mleko gotujemy z połamaną na kawałki czekoladą, cały czas mieszając i doprowadzając do rozpuszczenia czekolady i powstania jednolitej masy. Po zagotowaniu dodajemy olejek waniliowy, mieszamy. Odstawiamy do lekkiego przestudzenia. W misie ucieramy masło z cukrem. W osobnym naczyniu przesiewamy mąkę z kakao i proszkiem do pieczenia. Dodajemy do masła, ucieramy mikserem. Dodajemy czekoladową masę i miksujemy. Natłuszczamy kokilki i rozdzielamy do nich masę. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 C przez 40 minut. Wyjmujemy , podajemy na gorąco!

Właśnie , podajemy na gorąco ! Zrobiliście Nutellę ♥ ? To dobrze ;-) !!! Teraz wam się przyda ! Bo te czekoladowe cudeńka najlepiej smakują na gorąco właśnie z Domową Nutellą ♥ !!!






Voila ! Bon Appetit ♥ !        

czwartek, 27 września 2012

Waniliowy Budyń z Polewą Karmelową i Marcepanem ♥

Ostatnio na nowo odkrywam "Muminki" Tove Jannson . Zaczytywałam się w nich w dzieciństwie i dzięki znalezionemu przy sprzątaniu starego mieszkania zniszczonego tomikowi "Lato Muminków" ( ulubione !!! najulubieńsze ♥ ) znów weszłam w surrealistyczny świat małych ...trolli ( tak tak, nie wszyscy o tym wiedzą ale te małe finlandzkie stworki są w rzeczywistości trollami ♥ ! ).  Ja odkrywam ponownie "Muminki", a moi znajomi patrząc na to pukają się w czoło, choć z czytanych przeze mnie na głos urywków porównują mnie do małej , niegrzecznej, pyskatej, wulgarnej Mi !!! Nie powiem, nie powiem - podoba mi się , bo to jedna z moich ulubionych postaci i może faktycznie mam coś z jej tupetu ;)
Jednak nie o Muminkach dzisiaj ! Tylko o budyniu ! Skoro jednak siedzimy już w temacie książek dla dzieci, to dzisiejszy przepis zainspirował ..."Harry Potter" ( tak przyznaje się bez bicia - jestem potteromaniakiem ' powoli się z tego leczę wraz z biegiem lat ale...ale nie wyobrażacie sobie jak ciężko znaleźć dobrą grupę wsparcia "Anonimowi Potteromaniacy" ;-) ! ) . Pomysł na zrobienie home-made budyniu powstał przy współpracy idealogiii Slow Food ( prosimy o brawa ) z postacią Luny Loovegood, ekscentrycznej czarownicy z książek o Harry'm ( moja kolejna ulubiona  !!! ). A czemuż to ? Bo gdy obudziłam się dziś rano w głowie huczały mi słowa Luny Loovegood ( co prawda z filmu nie z książki ale ton z jakim je wypowiedziała, podbiły moje serce ♥ ) : "Hmmm ...głodna jestem. Zjadłabym budyń!" ♥ AAAACH, tak więc dzisiaj był budyń ! Waniliowy , z prawdziwą wanilią i ekstraktem z wanilii , polany karmelowym sosem i oprószony marcepanem w towarzystwie przywiezionego z Francji ciasteczka ♥ Tak więc .. dziś dzień, Luna , zapraszam Cię do mnie na budyń ♥ !
P.S. A Muminki budyniu nie jedzą ...z tego co na razie wyczytałam zajadają się jakimiś deserowymi , finlandzkimi naleśnikami !
P.P.S Przepis zaczerpnięty od Dorotus . 







Składniki :
-2 żółtka
-2 łyżki mąki
-3 łyżki cukru z prawdziwą wanilią
-ziarna z połowy laski waniliowej
-2 szklanki mleka
-1 łyżeczka masła
-polewa karmelowa  + marcepan ( możecie oczywiście użyć innej dekoracji, ale stanowczo rekomenduję jakiś bardzo słodki dodatek , taki jak polewa czy posypka bo budyń wychodzi delikatniutki w smaku ) 








Z dwóch szklanek mleka odlewamy 1,5 szklanki i umieszczamy w garnuszku. Dodajemy ziarenka z połowy laski waniliowej, cukier z prawdziwą wanilią i masło. Mieszamy , gotujemy. W osobnym naczyniu miksujemy żółtka z resztą mleka i mąką. Do zagotowanego mleka dolewamy stopniowo masę jajeczną , cały czas mieszając na gazie. Mieszając gotujemy budyń aż do zgęstnienia. Gdy zgęstnieje przekładamy do salaterek , podajemy na gorąco lub na zimno z polewą karmelową i pokruszonym marcepanem ♥



Voila ! Bon Appetit ♥ !







 

   

poniedziałek, 24 września 2012

Korzenne Kruche Markizy przełożone Kremem Speculoos ♥

Jestem chora ...Nieprawda - jestem przeziębiona , co dla mnie jest o wiele gorsze bo źle się czuję i jestem chodzącą pociągającą nosem i kaszlącą maszkarą a jednocześnie nie mogę lekceważyć różnych swoich obowiązków. Trudno, wiadomo - na przeziębienie lekarstwa jako takiego nie ma ( zresztą ja nie do końca wierzę w leki ...) ..no może tylko gorąca herbata z miodem i cytrynką z pysznymi gorącymi świeżo-upieczonymi ciastkami :) Tak więc postanowiłam upiec ciasteczka typ "ulubione, na każdą okazję" - czyli kruche, maślane z jakąś ciekawą nutką przełożone grubo , pysznym , ciężkim kremem .... To nie zwykły zbieg okoliczności , ze słowa "mniam!" i "markizy" zaczynają się na tę samą literę ;) Tak więc, dziś chorowitek zaprasza was na chwile wypoczynku przy kubeczku gorącego mleczka i tych przepysznych Kruchych Korzennych Markizach ...w połączeniu z przywiezionym w hurtowych ilościach i zalegającym u mnie w spiżarce kremem ( !!! )  z ( korzennych, francuskich ) ciastek Speculoos...I w tym miejscu PRZEPRASZAM, przepraszam, przepraszam !!! Ale nie wiem, skąd macie wziąć ten kremik w Polsce ;)  




Składniki :

-125 g poszatkowanego masła
-pół szklanki cukru pudru
-1,5 szklanki mąki ( lub ciutkę mniej )
-pół jajka ( ja roztrzepałam całe i połowę odłożyłam na jajecznicę - obcinałam proporcję innego przepisu, bo z tego który miałam wychodziło mi strasznie dużo ciastek )
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-szczypta soli
-przyprawa piernikowa
-olejek waniliowy
-francuski krem z ciastek Speculoos ( uwaga, specjalnie dla was wyszukałam bloga , na którym nasz francuska koleżanka "bloggerka" podaje przepis na to cudo ! )


W misie przesiewamy mąkę ze szczyptą soli, proszkiem do pieczenia i dwiema dużymi łyżkami przyprawy piernikowej. W osobnej misie ubijamy przy pomocy miksera masło do puszystości. Stopniowo dodajemy cukier puder wciąż ubijając. Następnie dodajemy 1/2 jajka i łyżeczka olejku waniliowego. Na koniec łączymy przy pomocy miksera obie masy. Wyrabiamy ciasto i formujemy z  niego kulę, którą owijamy w folię spożywczą i chłodzimy minimum dwie godziny w lodówce. 

Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki, rozwałkowujemy na podsypanej mąka stolnicy i wycinamy przy pomocy ulubionej wycinarki PARZYSTĄ liczbę ciastek. Ciastka układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy przez około 15 minut ( teoretycznie  aż do zezłocenia; praktycznie ciastka będą i tak brązowawe przez dodatek przyprawy piernikowej ) wyjmujemy , studzimy. 

Ostudzone ciastka łączymy w markizy przekładając je grubo kremem Speculoos. Przechowujemy raczej w lodówce ze względu na to, że masa Speculoos łatwo się rozpływa.





Voila ! Bon Appetit ♥ ! 

sobota, 15 września 2012

Cytrynowe Motylki ♥


Kiedy kilka tygodni temu wracałam dumna jak paw z olbrzymim czasopismem "Dekoracja Ciast" z prezentem w postaci dwóch wycinarek do ciastek w kształcie motyli, czułam się jak Adwokat Diabła...."Dwie solidne , różowe wycinarki w kształcie pięknych motyli za niecałe 5 złotych ... teraz zagnę ich wszystkich !" - naiwnie myślałam, że jako jedyna wpadłam na ten ( w sumie nieskomplikowany ) pomysł... Cóż, czas pokazał, że chyba połowa  ( jak nie więcej ) społeczności bloggerów kulinarnych zaopatrzyła się w podobne cudeńka więc kształtem ciasteczek nikogo nie zagnę ;) Pogodzona z moim bloggerskim losem postanowiłam rzucić tym razem w kąt wymyślanie autorskich przepisów i kolejny raz podparłam się przepisem Dorotus na przepyszne Cytrynowe Ciasteczka z Makiem ♥ Są niezwykle proste i przyjemne w przygotowaniu , zadziwiająco kruche, mocno cytrynowe...z pewnością wniosą letni powiew świeżości do waszych kuchni, podniebień i serduszek mimo, że za oknem jesień powoli daje o sobie znać. Od przepisu Dorotus różni je tylko krem....Tak wiem - to grzech wielki i pewnie znajdzie się kilku bloggerów, którzy mnie za to potępią ale...Ja naprawdę lubię ten ciężki , amerykański , maślany krem do cupcake'ów i ciastek!!! Tak więc nie myśląc wiele, zmiksowałam maślany krem i skleiłam moje cytrynowe motylki w prawdziwe , rasowe, składane markizy ♥ 




Składnki :
-2 1 /4 szklanki mąki pszennej
-szczypta soli
-pół łyżeczki proszku do pieczenia
-1 jajko
-230 g pokrojonego w kostkę masła
-szklanka cukru pudru
-1 łyżeczka olejku waniliowego
-1 łyżeczka olejku cytrynowego
-skórka otarta z jednej cytryny


Składniki na waniliowy krem maślany :
-50 g miękkiego masła
-1 niepełna szklanka cukru pudru
-1 łyżeczka olejku waniliowego 


W misie miksera ubijamy masło na puszystą masę. Powoli , cały czas miksując, dodajemy cukier puder. Następnie wbijamy jedno jajko, oba olejki i skórkę cytrynową i ponownie miksujemy. W osobnej misie przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i szczyptą soli. Łączymy składniki mokre z suchymi i miksujemy do połączenia się składników i uzyskania na sypkiego "kruszonkowego" ciasta. Gotowe ciasto zagniatamy, dzielimy na dwie części i wkładamy ( owinięte w folię spożywczą ) na dwie godziny do lodówki. 

Po dwóch godzinach wyciągamy ciasto z lodówki. Rozwałkowujemy je na oprószonej mąka stolnicy i przy pomocy wycinaczek wycinamy ciasteczka ( mogą być małe i duże ). Gotowe ciastka układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce i wkładamy na 15 minut do lodówki. 

W tym czasie robimy krem maślany. Miękkie masło ubijamy z cukrem pudrem i olejkiem waniliowym na puszystą masę. Tyle. 

Ciastka pieczemy  piekarniku nagrzanym do temperatury 180 C przez około 15 minut aż do zarumienienia brzegów ciasteczek. 







Gotowe motylki wyjmujemy z piekarnika , studzimy ( bardzo szybko stygną ) i przekładamy kremem maślanym ( jest naprawdę dobry, spróbujcie ) ♥ !









Voila! Bon Appetit ♥ ! 

Domowa Nutella ♥

Nie ... zaraz - pomyliłam się. To nie nutella - to coś o niebo , o całe Pola Elizejskie lepszego ! Prawdziwa nutella w porównaniu do tej cuuudownej, lśniącej, gęstej , brązowej masy jest... za mało orzechowa, za bardzo czuć w niej mleko w proszku, jest zbyt zamulasta... nie dość słodka i jak na smarowidło dla dzieci dość chemiczna. Za to wyprodukowany przeze mnie z przepisu Dorotus Krem Orzechowo Czekoladowy jest gęsty, lśniący, cudownie orzechowy, idealnie słodki, prosty w wykonaniu ( przy czym dom wypełnia s mieszanka zapachu prażonych w piekarniku orzechów laskowych i gotującego się na małym gazie słodkiego skondensowanego mleczka z czekoladą i miodem ♥ ) ...dla mnie jedyny i od tej chwili niezastąpiony ! I co z tego, że robiąc go dwa razy skaleczyłam sobie dłonie ( bo gdy w instrukcji nowego , urodzinowego food processor'a mamy napisane "UWAGA: ostrza malaksera są bardzo ostre" ...to jej autorzy zapewne MAJĄ na myśli , że ostrza malaksera SĄ bardzo ostre ... )...Ale wiecie co ? Było warto bo za taki krem to do tych skaleczeń mogę dorzucić jeszcze kilka palców..a niech będzie - nawet całą rękę !  Zapewniam was , że jeżeli raz spróbujecie - już nigdy nie sięgniecie po żaden kupny odpowiednik ! Tak więc wszystkim firmą produkującym czekoladowe kremy mówimy "Dziękujemy, dziękujemy...proszę nie dzwonić - odezwiemy się..." ♥ !








Składniki :
-100 g orzechów laskowych
-100 g ( tabliczka ) gorzkiej czekolady ( koniecznie dobrej jakości )
-ponad 3/4 ( powiedzmy 4/5 ) puszki mleka skondensowanego słodzonego
-2 kopiaste łyżki miodu


Orzechy prażymy w piekarniku w temperaturze 200 C aż ich skórka zacznie ulegać złuszczaniu. Uważamy przy tym bo łatwo je przypalić. Następnie wyjmujemy je z piekarnika i zawijamy w ręcznik kuchenny i pocieramy w dłoniach w celu usunięcia łuszczącej się skórki ( według autorki przepisu , zmielona skórka nadałaby kremowi gorzkiego posmaku ). Pozbawione skórki orzechy umieszczamy w malakserze i przez około 8 minut miksujemy aż do uzyskania oleistej masy przypominającej rzadkie masła orzechowe. Zostawiamy. Skondensowane mleko, połamaną czekoladę i miód umieszczamy w garnuszku i gotujemy na małym ogniu, mieszając aż do całkowitego rozpuszczenia i połączenia się składników masy. Jeszcze ciepłą masę przelewamy do malaksera ( wlewamy ją do naszej masy orzechowej ) i miksujemy przez ok 2 minuty. Gotowy krem przekładamy do słoiczków.









Voila ! Bon Appetit ♥ !





czwartek, 13 września 2012

Coco au miel ♥

Co kojarzy wam się z filmem Jean-Pierre Jeuneta "Amelia" ? O domyślam się, że lista może być długa ! Puszczanie kaczek na rzece ? Może automaty do robienia zdjęć ? Słynna ( już teraz ) kawiarnia "Le Cafe de Deux Moulins" ? Pasuje również muzyka Yann Tiersena... Creme Brulee z chrupiącą karmelową skorupką też dałby radę ... W każdym razie każda zapytana o to osoba dałaby racjonalną odpowiedź , w której przedstawiłaby coś faktycznie związanego z filmem. Mnie, natomiast, "Amelia" kojarzy się z przysmakiem absolutnie nie występującym, ba - nawet nie wspominanym, w filmie. Naprawdę nie wiem jak to się dzieje, i przyznaję się - nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale...Ale za każdym razem gdy myślę "Amelia", na myśl przychodzą mi delikatne, miodowe , francuskie ( bądź co bądź...przynajmniej tyle mam na obronę swoich niekonwencjonalnych skojarzeń !  ) kokosanki o wdzięcznej nazwie Les Coco au Miel ♥ Wszystko dlatego, ze po raz pierwszy film ten dokończyłam ( gdyż dziwnym razem zaczynałam go i przerywałam tysiąc razy jak nie więcej ...) zagryzając tę francuską historię tymże ciasteczkiem posmarowanym Lemon Curd z kubkiem parującego kakao... Tak więc te delikatne, niezwykle wilgotne, miodowe kokosowe cuda rekomenduje wszystkim spożywać posmarowane Lemon Curd ( najlepiej domowej roboty ) z kubeczkiem kakao, chłonąc francuskie filmy ! Czemu tak... ? Bo nie idzie inaczej ! Przynajmniej w moim świecie...Oto moje dolce vita z Paryżem w tle i łakociami w ustach ♥ 




P.S. Przepis na te cudeńka pozyskałam ze strony Kwestia Smaku :) 


Składniki :
-1,5 szklanki mleka
-1,5 łyżki miodu
-pół szklanki mąki pszennej
-pół szklanki białego cukru
-3 szklanki wiórków kokosowych
-2 roztrzepane jajka
-2 łyżeczki proszku do pieczenia









Mleko podgrzewamy w garnuszku na małym ogniu, rozpuszczając w nim mód energicznie je mieszając. Garnuszek zdejmujemy w chwili gdy miód w całości się rozpuści. W osobnej misie przesiewamy mąkę z cukrem, kokosem i proszkiem do pieczenia. Dodajemy mleko i roztrzepane jajka. Mieszamy całość przy użyciu silikonowej łyżki aż do połączenia się składników masy. Masę przelewamy do papilotek umieszczonych w formie do wypieku muffinów ( papilotek nie natłuszczamy, nie ma takiej potrzeby ). Kokosanki pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 C przez około 25 minut.

Wyjmujemy z piekarnika! Już wspomniałam, że moim zdaniem najlepsze są z Lemon Curd i ciepłym kakao...ale zapomniałam o najważniejszym elemencie : KONIECZNIE spróbujecie na gorąco ! Jak wystygną tez będą pyszne ale ..mmm na gorąco ♥









Voila ! Bon Appetit ♥ !  


 

środa, 12 września 2012

Pleśniak ♥

Ciasto mojego dzieciństwa powraca do mnie po latach ♥ Po raz pierwszy piekę je sama. Pleśniak , nazywany również Skubańcem, to jedyne ciasto które umiała piec moja artystyczna mamusia.... w związku z czym piekła je nieustannie , aż do znudzenia. Wiele lat musiała upłynąć, nim zaczęło mnie to dziwić, wszak Skubaniec ( grrrr... skubany ! ) wcale nie jest prostym ciastem do pieczenia ;) Składa się z dwóch wybornie kruchych rodzajów ciasta : waniliowego i czekoladowego, warstwy kwaśnego dżemu ( do którego moja mama dodawała jeszcze orzechy ) i  chrupiącej bezy ( a chyba każdy fanatyk wypieków dobrze wie, że zazwyczaj tam gdzie w przepisie pojawia się słowo "BEZA" zazwyczaj prosto nie jest ). Ale wypiek  zdecydowanie jest tego warty! Dla mnie to smak bezcenny, smak mojego mijającego dzieciństwa. Tak więc uwaga uwaga , na scenę powraca Sentymentalny Skubaniec ♥  





Składniki :
-4 jajka
-3 szklanki mąki pszennej
-1 kostka margaryny ( 250 g )
-1 łyżka proszku do pieczenia
-1 cukier wanilinowy
-1 szklanka cukru
-2 łyżki ciemnego kakao ( używam holenderskiego )
-szczypta soli
-pokruszone orzechy włoskie
-1 słoik dowolnego dżemu , rekomenduje raczej te kwaśne ( malinowy, porzeczkowy, owoce leśne, ponoć dobry jest też z powidłami )



W misie przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia, cukrem waniliowym, cukrem białym. Dodajemy poszatkowana margarynę i cztery ŻÓŁTKA ( białka odkładamy na bezę ). Ucieramy przy pomocy miksera. Jedną trzecią masy odsypujemy i dosypujemy do niej kakao ( tę część ponownie ucieramy mikserem. Zagniatamy kule ciasta : dwie z białego i jedną z czekoladowego. Trzy kule owijamy folią spożywczą i wkładamy na minimum godzinę do lodówki.

Po godzinie wyjmujemy ciasto z lodówki. Kwadratową formę smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą. Jedną część białego ciasta, kruszymy , wysypujemy nią formę a następnie lekko wklepujemy w denko tworząc spód. Na spodzie rozprowadzamy ( przy użyciu silikonowej łyżki ) dżem. Na warstwę dżemu kruszymy czekoladową część ciasta ( jej już nie wklepujemy ; pozostawiamy pokruszone ). Następnie posypujemy czekoladową warstwę kruszonymi orzechami. Białka ubijamy z odrobiną soli na sztywną pianę. Przy użyciu silikonowej szpatułki, rozprowadzamy ubitą pianę po cieście. Na rozprowadzoną pianę kruszymy ostatnią część ciasta ( białą ). Ciasto pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 C przez około 50 minut. Wyjmujemy , studzimy.

Voila ! Bon Appetit  ♥ !

Bienvenue a Durszlak ♥

Durszlak.pl